Facebook

wtorek, 1 kwietnia 2014

mam oko

Był czas, że Miłosz pół dnia przewracał książkowe kartki, oglądał obrazki i nawet wytrzymał kilka minut rodzicielskiego czytania. Czas ten minął. Ulf i jego przygody chwilowo przestały interesować. 
Ubolewam z tego powodu, jednakże wierzę że "czytelnicze" zainteresowanie powróci.

Jedyna pozycja książkowa, którą syn uważa za godną uwagi to "Mam oko na litery"
Książka roi się od przeróżnych postaci, przedmiotów i wydarzeń, znajdują się w niej same ilustracje. 
Początkowo może się wydawać, że jest tego za dużo, ale tylko na pierwszy rzut oka. 

Oglądając ją z Miłoszem i ja przepadam na tych kilka chwil. Wyszukiwanie instrumentów, owoców, jajek, peppy, samolotów czy lisów pochłania nas całkowicie i jest niesamowitą zabawą. Bez wątpienia jest fantastycznym ćwiczeniem spostrzegawczości, a dla mnie także kreatywności, bo na podstawie obrazków i scenek przedstawionych w książce mogę wymyślać przeróżne historyjki. 

"Mam oko na litery" zostało Miłoszowi sprezentowane dawno przez kochana ciocię Paulinę. Jeszcze raz bardzo dziękujemy oboje, bo naprawdę jest fantastyczna (i ciocia i książka oczywiście).





W domu jeszcze tydzień siedzimy, ale nudzić prawa się nie mamy, bo gdy Matka na chwilę chce wygodnie się położyć Mi natychmiast wymyśla jakąś nową zabawę. Ostatnimi czasy jest to "Mama akuku!".
Więc chodzę i szukam dziecka mego... czyż nie jest Ono mistrzem kamuflażu?


Brak komentarzy: