Facebook

czwartek, 27 października 2016

październikowe gile

Październik przyniósł nam zarazę. Rzadko się zdarza żeby chłopcy tak poważniej chorowali, jednak jesienna zmienność pogody dała nam się we znaki.
Chorowitki wymagają sporo opieki, głaskania, przytulania i bycia blisko. Nie chcą się bawić chcą być przy matce non stop. No i jeszcze chcą słuchać dużo muzyki, tej najulubieńszej i tylko do tej muzyki chcą się inhalować, więc jest to czego chcą. W końcu kto choremu dziecku odmówi?











piątek, 21 października 2016

mandaryn



Mandaryn

Uwielbiam mandarynki,
pochłaniam je bez miary.
Więc musiał w mej rodzinie
choć jeden być mandaryn.

Wiem, wiem, że był Chińczykiem,
po Wielkim chadzał Murze.
Mam po nim skośne oczy
(gdy je na słońcu mrużę).

/M. Rusinel "Wierszyki rodzinne"/

Ile siatek mandarynek nie kupimy, tyle Kuba obierze. Sporo zje sam, ale dla nas też zostawia. Miły chłopak.













poniedziałek, 17 października 2016

magiczna kolorowanka, dla opornych malarzy

Przyszła do nas babcia. Przyniosła jakąś książeczkę do kolorowania dla chłopców. Ucieszyłam się bo u nas książeczki w każdej ilości, zawsze na czasie. Z kolorowankami bywa różnie, ale ta kolorowanka to jest jakiś hit!
Chłopcy czasem dostawali takie do malowania wodą, jednak zazwyczaj lądowały zapomniane w pudle lub w koszu bo całe były zamazane. 
Natomiast ta jest absolutnie magiczna! Posiada pędzelek do którego nalewa się wody. Książeczka posiada 6 obrazków ze zwięrzątkami na tekturowych kartkach. Pędzelkiem z wodą maluje się cały obrazek, a on po prostu się pięknie pojawia, wysycha, jest widoczny przez chwilę i stopniowo znika, dzięki czemu moi miłośnicy zwierząt mogą bawić się nią wielokrotnie.

Codziennie bawi się nią każdy z nich, nawet Mikołaj! 

Takie magiczne książeczki ponoć można dostać w Tigerze!









piątek, 14 października 2016

grzybki





  










Pojechaliśmy na grzyby. Nie znaleźliśmy ani jednego. Rekompensatą był przepiękny zachód słońca. 

czwartek, 6 października 2016

dwulatek c.d.

Dwulatek uwielbia chować różne rzeczy. Przykładowo mamy taki smoczek. Smoczek jest niezbędny do życia, dwulatkowi i Jego młodszemu bratu również. Ale wiadomo, czasem z wrażenia gdzieś taki smoczuś wypadnie zupełnie samoistnie i wtedy łatwo jest go znaleźć, ale najczęściej bywa tak, że on wcale tak samoistnie sobie nie wypada, tylko jest wyciągany i chowany przez wtajemniczonego w bezpieczne miejsce. Niestety, jedyny poinformowany o miejscu przebywania smoczka nie informuje o tym nikogo postronnego. Dlatego codziennie, tak, codziennie przed każdym wyjściem z domu oraz każdą drzemką lub nocnym zasypianiem trwają poszukiwania, którym towarzyszy delikatna adrenalinka, bo wiemy że bez smoczka humory dzieci drastycznie spadają, a co za tym idzie nasze również A poza tym oczywistym przecież jest fakt iż "bez smoczka się nie zaśnie!" 

Bywa tak, że jakimś cudem po trzydziestominutowej bieganinie po domu i zaglądaniu w najdziwniejsze miejsca jeden smoczek się znajduje, wtedy gdy jedno dziecko zaśnie wystarczy delikatnie go wyciągnąć i zaaplikować dziecku drugiemu które dopiero kładzie się do łóżka. Gorsza sytuacja jest gdy nie ma ani jednego... wtedy, a zdarza się to średnio raz w miesiącu musimy zakupić minimum jeden nowy smoczusiowy komplet w trybie NOW!
Leci więc Tata niczym bohater z prędkością Flasha zaopatrzyć nas w kolejne niezbędniki, a po Jego powrocie dzieci równie prędko zasypiają.

Jednego jestem pewna, kiedy znowu będziemy robili w domu remont znajdziemy całą rzeszę ukrytych "nyn".