Facebook

piątek, 24 kwietnia 2015

Kuba 8 miesiąc

Dżejk jak to Dżejk. Słodycz nad słodycze. 

Ósmy miesiąc przyniósł zmiany spożywania z piersi. Mianowicie Jakub odkrył, że fajnie jest sobie jednak tak przy niej zasnąć. Nie ukrywam, cieszy mnie to bardzo, przynajmniej nie muszę za każdym razem Go kołysać przez pół godziny. Dwie jedynki na dole, wkrótce będą miały górne towarzystwo, które dość mocno daje o sobie znać. Drugorodny nadal spożywa wszystko co mu się poda do paszczy bądź ręki, a ja nadal sama mu wszystko gotuję.

Humor zazwyczaj dopisuje wspaniały, poza wyjątkami kiedy Matka bezczelnie oddala się na minimum pięć metrów. Wtedy jest jęk, płacz i pełzakowa gonitwa. 
Samodzielne siadanie opanowane do perfekcji, nawet zaczynają się już powoli jakieś ewolucje typu jedna noga z tyłu druga z przodu. 

Miłosz jest najlepszym kompanem do zabaw (chyba, że akurat ma zamiar brata udusić kocem lub unicestwić rurą od odkurzacza). Wszystko co robi jest najfajniejsze i najbardziej interesujące no i takie zabawne.

Kuba potrafi przybić PIONĘ i (może to zbieg okoliczności ale serio to widziałam) udawać że helikopter który trzyma w ręce lata. Ma jedną ulubioną książkę "Jest tam kto?" i lubi pukać w drzwi. Uwielbia żuć drewniane klocki oraz balony. Śmieje się w głos do kobiety na paczce z pieluchami. Gdy przeczuwa, że brat zagraża Jego życiu ucieka, a nawet potrafi ugryźć i poszarpać za włosy. 

Nadal nie przesypia nocy i przypuszczam, że jeszcze długo nie będzie. Trudno, przeżyłam raz przeżyję drugi. 

Kolejny miesiąc za Nami.












piątek, 17 kwietnia 2015

na nowo

Minęło osiem  miesięcy od pojawienia się Kuby. Miłosz przeżył to ogromnie. Dzielenie się rodzicami z bratem nie przyszło mu łatwo. Śmiało mogę powiedzieć, że była to dla Niego zmiana na którą emocjonalnie nie był przygotowany. I dopiero teraz, po ośmiu miesiącach widzę, że jest już dobrze. Przywykł do sytuacji i w końcu nadmiar emocji który w nim buzował w pewnym stopniu się ulotnił. Jest spokojniej, bo On i ja jesteśmy spokojniejsi.
Dodatkowo po ośmiu miesiącach Miłosz wrócił do regularnych popołudniowych drzemek, które zupełnie po pojawieniu się Kuby wyeliminował. Myślę, że była to właśnie kwestia nadmiaru emocji które nie pozwalały Pierworodnemu spać w dzień, bo chciał być wciąż ze mną, choć przez chwilę sam na sam.

Były momenty w których się zastanawiałam czy na pewno dobrze to wszystko zaplanowaliśmy i czy rodzeństwo nie pojawiło się zbyt szybko. Oczywiście życia bez Kuby sobie nie wyobrażam i nigdy się nie dowiem co by było gdyby, ale jednak przy tych najtrudniejszych chwilach głowa zadawała wiele pytań, a uczucie bezradności nie pomagało.

Ogromnie się cieszę, że z Miłoszem na nowo odnaleźliśmy wspólny język, było mi bardzo ciężko gdy na pewien czas oddaliliśmy się od siebie.








poniedziałek, 13 kwietnia 2015

zupa dla bąka

Nie jestem mistrzem kuchni, pisałam o tym już nieraz. Jednak znalazłam ogromną przyjemność w gotowaniu różnych rzeczy dla Kuby, który po prostu wszystko ma ochotę zjeść. Po niejedzącym nic Miłoszu jest to niesamowita niespodzianka i radość. 
Jakiś czas temu pisałam o bąkowej kaszce którą Dżejk się zajada,  dzisiaj natomiast chciałam podzielić się z Wami przepisem na superowską dziecięcą zupkę  (oczywiście jest to kolejne danie z książki Anny Ciesielskiej). 

- do 1/2 litra zimnej wody włożyć
- gałązkę zielonej pietruszki, doprowadzić do wrzenia i wrzucić:
- odrobinę kurkumy
- 3 marchewki
- średni ziemniak
- 1/3 pietruszki
- 1 łyżka kaszy jaglanej
- plasterek młodej kalarepki
- mała cebula
- ząbek czosnku
- szczypta imbiru
- 2 łyżeczki zmielonych płatków owsianych
- szczypta soli
Gotować do miękkości, zmiksować i gotując dodać:
- parę kropli cytryny
- szczyptę kurkumy
- odrobinę masła

Smacznego!

Uwaga! 
Bardzo ważne jest dokładne przestrzeganie kolejności.




czwartek, 9 kwietnia 2015

rodzina

Od kiedy mam męża i dzieci, czyli swoją własną rodzinę, jeszcze bardziej doceniam jej znaczenie. Właściwie to chyba dopiero teraz tak naprawdę czuję jakie jej posiadanie jest ważne.
Trwanie razem, wspieranie się w różnych chwilach, wspólne przeżywanie każdego dnia, to właśnie uważam za najważniejsze i najcenniejsze prezenty które otrzymałam kiedykolwiek. 
Rodzina to nie tylko więzy krwi. Moja trzeciego września prawie cztery lata temu rozrosła się dość znacznie. Z niektórymi nie łączy mnie pokrewieństwo, bo nie ono jest tu najważniejsze, rodziną można być i bez tego, wystarczy czuć.

Tegoroczny Wielkanocny czas utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem w najlepszym miejscu w którym mogłam się znaleźć.
























Jestem szczęściarą, że otaczają mnie Ci wszyscy ludzie, tak serdeczni, kochający, przyjaźni i pomocni. 
Jestem szczęściarą, że Nasze dzieci mogą wychowywać się wśród rodzinnej i pełnej ciepła atmosfery. 
Jestem szczęściarą bo Nasze dzieci mają kochające babcie, dziadka, prababcię, pradziadka, ciocie, i wujków.
Jestem szczęściarą, bo mam wspaniałą rodzinę.

środa, 8 kwietnia 2015

sprawy fotelikowe

Posiadając jedno dziecko musimy posiadać tylko jeden fotelik samochodowy. Wtedy zastanawiamy się gdzie najlepiej go zamontować, żeby było najbezpieczniej. Ale to raczej sprawa drugorzędna. Podstawą jest jaki ten fotelik wybrać. Na rynku mamy ich setki, ceny również przeróżne. My kupując Miłoszkowi fotelik następny zdecydowaliśmy się na montowany tylko i wyłącznie tyłem do kierunku jazdy, gdyż uważamy ten sposób za najbezpieczniejszy i najmniej urazowy w przypadku różnych wydarzeń kolizyjnych jakie mogą się przytrafić. W związku z tym Mi jeździ w Maxi Cosi Mobi (9-25kg) i chcemy żeby jeździł w nim dopóki z niego nie wyrośnie. Zajmuje on nam w samochodzie ogromną ilość miejsca, przez co osoba która siedzi z przodu jako pasażer ma go bardzo mało, najlepiej byłoby żeby miała maksymalnie 165cm wzrostu, wtedy dłuższa podróż jest do zniesienia. Dopóki Kuba jeździł w foteliku 0-10kg nie było problemu, mieścił się wszędzie w naszym fiaciku. Ale ponieważ dziecko nasze drugorodne przekroczyło już wagę 11kg, musieliśmy zdecydować się na zakup czegoś co spełnia Nasze wymagania.

Mi mając niespełna trzy latka nie wyrósł ze swojego Mobi, jeździ mu się w nim bardzo dobrze dlatego decyzja padła na kupno kolejnego fotelika RWF. Wybór jest spory co nas bardzo cieszy, jednakże problemem jest to, że jedynym miejscem do montażu jest miejsce za kierowcą, a to nas bardzo ogranicza. Na szczęście trafiliśmy na przemiłego sprzedawcę który bez żadnego problemu montował i rozmontowywał te fotele o które prosiliśmy (bo na dodatek miał je u siebie w sklepie! czad! po Mobi jechaliśmy specjalnie do Opola żeby chociażby go przymierzyć). 
Pana sprzedawcę odwiedziliśmy trzy razy. Próbowaliśmy różnych opcji. Miejsca mało, a fotele tyłem sporo go potrzebują (coś za coś). Przy pierwszej próbie Bartek nie zmieścił się za kierownicą, przy drugiej już owszem ale nadal byłoby mu niewygodnie przy dłuższej jeździe. Przećwiczyliśmy przeróżne ustawienia fotela kierowcy i różne modele fotelików dziecięcych m. in. Axkid Minikid w który musiałby się przesiąść Mi ze względu na brak możliwości odpowiedniego odchylenia go dla małego Kuby (ilość miejsca w naszym samochodzie nie pozwalała na to) czy Romer Max Fix II, który szybciutko montuje się na Isofix (dla przedziału 0 -18kg)  zmieścił się idealnie ale jednak zależało nam na tym żeby fotelik był do 25 kg, Axkid Kidzone nie zmieścił się, BeSafe także.
Po nocach śniły nam się te fotele, przejrzeliśmy chyba wszystkie możliwe strony internetowe na ich temat, a blog pana Proste (którego przy okazji jednej z wizyt w sklepie poznaliśmy) przeczytaliśmy najprawdopodobniej w całości. 
Wybór padł na Axikid Minikid w którym zasiądzie Mi, Kuba natomiast ze względu na większą możliwość "położenia" fotelika (w naszym samochodzie) podróżować będzie w Mobi. Kupiliśmy go i wypróbowaliśmy jadąc kilkanaście kilometrów do Babci E. Okazało się że jest to totalna pomyłka, gdy fotel był ułożony tuż przy kanapie żeby kierowca miał więcej miejsca Mi oznajmił że nie będzie tak siedział gdyż nie ma gdzie położyć nóg ( w Mobim mógł je ułożyć swobodnie). Bartek zaczął kombinować, ustawiał fotel na milion sposobów, żeby Miłosz miał więcej miejsca na nogi. Udało się, Pierworodny był zadowolony, ale w momencie kiedy zasnął głowa opadła mu na brzuch, a fotela w innej pozycji ułożyć się już nie dało.
Pojechaliśmy więc odwiedzić Pana sprzedawcę czwarty raz i wymieniliśmy Axkida na Romera. Teraz wszystkie dzieci są zadowolone. Podróżowanie w tej konfiguracji wypróbowane w dłuższych trasach i mogę powiedzieć, że jest dobrze.
Jedynie w momentach kiedy jestem zmuszona (przez Dżejka i Jego płacze)  przenieść się pomiędzy dzieci, cierpią na tym ogromnie moje cztery litery.






I chociaż na wkurzaliśmy się niemiłosiernie, uważam że warto było jeździć, przymierzać, kombinować, żeby w końcu wybrać i mieć pewność że wybrało się najlepiej.