Facebook

wtorek, 31 marca 2015

malowanki

Wyczekiwałam momentu w którym Mi postanowi zainteresować się pracami plastycznymi. Nie chodzi do przedszkola w którym sporo takich prac się tworzy, a fajnie by było trochę małymi rączkami i paluszkami popracować nie tylko składając klocki. 
Ciastoliną lubi bawić się już od dawna, ostatnio poszliśmy o krok do przodu i tworzyliśmy figurki z masy papierowej. Ale ja czekałam bardzo na malowanki. Nie wylewanie wody czy farb na kartkę, bo tak to u nas wyglądało długi czas. 
I doczekałam się w końcu od Syna słów "Pomalujemy?". "Jasne, że tak!" I nawet pojawiają się zarysy rzeczy czy wypełnianie przestrzeni różnymi kolorami.

Radość mamy wielką i ja i On, a czasem nawet Babcie i Ciocie. Wyciągamy karton albo jakieś kolorowanki, całą masę farb, pędzle i działamy. Codziennie robimy piękne prace, którymi chwalimy się wszystkim na około. 
Już myślałam, że nigdy to nie nastąpi tak jak układanie puzzli. Myliłam się, wszystko w swoim czasie przychodzi.

Poniżej chwalę się oczywiście.









Korzystamy z produktów polskiej firmy MONA


poniedziałek, 30 marca 2015

13/52


Zdjęcie tygodnia. Ewidentnie prezentuje nastroje Pierworodnego, który dla przykładu dzisiaj około trzeciej w nocy obudził się, przybiegł z płaczem, oznajmił że nie dał na pożegnanie buziaka babci Ewie i koniecznie musimy teraz wyjść na korytarz, pojechać windą i ją dogonić. Rozpacz trwała około pół godziny, towarzyszyły jej rzuty na podłogę oraz krzyki.

Chorują wszyscy poza mną. Miłosz i Bartek radzą sobie z przeziębieniem świetnie. Najgorzej przechodzi je Kuba, który zupełnie nie ogarnia kwestii "mam katar, jest mi źle!"

Wydarzyła się jednak piękna rzecz. Jakub wypowiedział swoje pierwsze słowo. Jest nim "Ela". Matka szczęśliwa niesłychanie, namawia Syna by powtarzał je często, towarzyszy temu piękny uśmiech, który jest wspaniałą nagrodą po nieprzespanych chorobowych nocach.

czwartek, 26 marca 2015

6 zasad matki BE

To, że jestem wyjątkowa, jest czymś oczywistym. Każdy jest przecież, więc i ja również jestem. Jak każdy również mam kilka umiejętności w których jestę miszczę oraz kilka złotych zasad. Tym razem będzie o sześciu zasadach Matki BE.

1. Nie prasuję, wolę ładnie rozwiesić pranie, wtedy wygląda PRAWIE jak wyprasowane. Wyjątkiem są sytuacje gdy Mąż poprosi z oczami kota ze Shreka. Wtedy wyciągam z szafy niezbędnik każdej kury domowej, czyli deskę do prasowania.
Tak, jest ona naszym niezbędnikiem, ponieważ używamy ją średnio raz w roku i zajmuje pół jednej z dwóch szaf które posiadamy.

2. Codziennie gotuję gar zupy na dwa dni, z myślą że następnego dnia będę miała mniej roboty.  Wyciągam największym gar jaki posiadam i za każdym razem planuję wszystko przygotować tak aby również wystarczyło na dzień kolejny. Na planowaniu się kończy, nigdy mi nie wychodzi bo zupa nawet pod przykryciem wygotowuje się do 1/3 objętości gara. Mąż gdy wspominam coś o zupie na dwa dni podczas jej przygotowywania, umiera ze śmiechu.

3. Zawsze mówię dziecku prawdę. Gdy nie ma soczku mówię, że go nie ma, gdy nie ma parówek mówię, że ich nie ma. To samo tyczy się na przykład kwestii włosów. Niezaprzeczalnym faktem jest, że obciętych włosów przykleić się z powrotem nie da, więc informuję o tym moje dziecko którego część włosów znajduje się w misce a Ono akurat teraz zapragnęło mieć je znowu na głowie. Niestety zazwyczaj moja prawdomówność kończy się rozpaczą z Jego strony bo "jak nie ma, jak jest!" albo "jak się nie da jak się da!".
Na szczęście Tata zawsze znajdzie prawdziwszą prawdę i np. przyklei dziecku włosy za pomocą szczotki lub powie że zapomniał parówek z auta i po nie biegnie do sklepu. Matka natomiast dostanie manto od najbardziej zainteresowanego a później ewentualnie przeprosiny.

4. Dzieci kąpiemy codziennie, szczególnie w okresie piaskownicowym. Jak (chyba) każdy rodzic, włączam  wodę żeby napełniła brodzik i wychodzę z łazienki zrobić coś pożytecznego, na przykład pobawić się jeszcze z Synem numer jeden, albo utulić Syna numer dwa. Po pewnym czasie przypominam sobie, że przecież włączyłam wodę i lecę czym prędzej ją wyłączyć. Wielokrotnie zdążyłam w ostatniej chwili. Raz nie zdążyłam, bo zupełnie o niej zapomniałam i zagadałam się z koleżanką która do mnie przyszła, zalałam pół mieszkania, dzięki czemu panele w pokoju dziecięcym nam się podniosły. 

5. "Muszę powiesić pranie." Wypowiadane przeze mnie często jak mantra z wyrazem twarzy zombiaka który wyszedł na spacer. Bez względu na to czy jest rano, południe, wieczór czy środek nocy i bez względu na to czy moje siły witalne na to pozwalają czy nie, gdy mam w pralce wyprane pranie i wiem że zmieści się na suszarce lecę je wieszać (czasem zdarza się, że mam wyprane, chcę powiesić ale miejsca na nie nie znajdę, wtedy leży ono w tej pralce aż do wyschnięcia wszystkich ubrań wiszących i zazwyczaj jest prane co najmniej jeszcze jeden raz gdyż jego zapach pozostawia wiele do życzenia). 

6. Kurze wycieram tylko i wyłącznie odkurzaczem. Odkurzacz jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Wciąga wszystko o co go poproszę. Wszystkie możliwe kurze z półek, parapetów czy szafek również. Obiecałam moim suchym dłoniom, że nie będę ich męczyć wyciskaniem tej durnej ściery milion razy dziennie. Póki co dotrzymanie obietnicy wychodzi mi koncertowo. 


Wiosna przyszła do nas szybko. Pierwsze lody na dworze zaliczone, a dzięki  nim pierwszy katar który każe zostać kilka dni w domu.










 Mi: spodnie - BY BEE / sweter -  sh / buty Chipie
Dżejk: Bibidres



poniedziałek, 23 marca 2015

12/52





"Jakim sposobem światło dociera do wnętrza domu? Poprzez okna otwarte na oścież. A jak dociera do ludzkiej duszy? Przez wrota miłości, o ile są otwarte."

Paulo Coelho

środa, 18 marca 2015

Kuba 7 miesiąc

Kubuś vel Dżejk Rozkoszny rośnie jak na drożdżach. 10 kilogramów osiągnięte, a długość... nie mam pojęcia jaka, w każdym razie ubranka 74 są małe a 80 trochę za duże. W paszczęce pojawiły się dwie dolne mikro jedynki (czyt. wychodzą dolne jedynki).

SPANIE: Nadal budzi się w nocy od dwóch do miliona razy, w zależności od przebiegu dnia. Wstaje zazwyczaj wraz z krzykiem brata czyli około godziny 6.00. W dzień ma około trzy trzydziesto-minutowe drzemki i jedną dłuższą wypadającą zazwyczaj podczas spaceru. Zasypia tylko przytulny (na spacerze też w wózku).

JEDZENIE: Po oczach widać, że zjadłby wszystko gdyby tylko mógł. Moje mleko jest oczywiście głównym źródłem pożywienia. Ale bardzo lubi również kaszkę i zupy które przygotowuję (jedna z tych zup tak mnie samej smakuje, że chętnie bym mu zjadła - następnym razem podam przepis bo naprawdę jest rewelacyjna). Lubi jeść łyżeczką, ale z butelki również świetnie sobie radzi. 

OSIĄGNIĘCIA: Gdyby był konkurs pełzania, Kuba mógłby śmiało w nim startować. Dopełznie wszędzie gdzie tylko zapragnie, a jak pragnie ogromnie to osiąga prędkość światła. Nieźle wychodzi mu również pozycja psa z głową w dół. Jeszcze nie rozkminił kwestii czworakowania, pozycja jest, stoi tak w miejscu i ewentualnie odbije się z nóg lądując na brzuchu kilka centymetrów dalej.
Potrafi piszczeć z podobnym natężeniem decybeli co Miłosz, w związku z czym gdy jest faza na piszczenie w duecie słyszą ich na pewno wszyscy mieszkańcy naszego pionu.

USPOSOBIENIE: Dżejk jest bardzo towarzyski i pogodny, uśmiecha się do wszystkich (chociaż jest jedna osoba przy której zawsze płacze, jeszcze nie odkryliśmy dlaczego). Spokojny obserwator. Jeżeli czegoś chce bardzo wyraźnie daje znaki. 

LUBI: jeść, klocki lego duplo (ślini lub wykonuje ruchy naśladujące Miłosza podczas składania klocków), łapanie za nos (czyjś oczywiście), gryzienie brody, huśtanie, przytulanie, grę Taty na gitarze, papierową torbę z ikei, śpiew Mamy, chustę, kąpiele, smoczek, Miłosza (szczególnie gdy Starszy kładzie się na Nim), uderzanie ręką w stół/podłogę/szafkę.

Przeprosiłam się z pieluchami wielorazowymi i od ponad miesiąca z nich korzystam z powodzeniem. Kuba raczej nie widzi specjalnej różnicy, w każdym razie nic o tym nie mówił. Czemu dopiero teraz? Ponieważ wcześniej długość schnięcia prania w Naszym domu wymagała minimum dwóch dni w związku z czym częstotliwość pracy pralki była ograniczona. 








wtorek, 17 marca 2015

cierpliwości plan








Uzgodniłam sama ze sobą, że muszę mieć więcej cierpliwości. Muszę, koniec i kropka. Najlepiej byłoby gdyby była to cierpliwość w wersji bez limitu wyczerpania. Inaczej ucierpią dorośli i dzieci. Uzgodniłam, pstryknęłam palcami i jest. Żyje się lepiej, wszystkim, a w szczególności mnie i Miłoszowi, gdyż to On zupełnie nie wiadomo dlaczego jest wyczerpalnikiem cierpliwości. Chociaż nie lubię tych określeń bunt dwulatka, trzylatka, siedemnastolatka itp. to jednak od pewnego czasu obserwując Miłosza stwierdzam, że po prostu to słowo najdelikatniej nadaje zarys temu co może nas rodziców spotkać.
Zaobserwowałam również pewną rzecz.
Myślałam, że etap zazdrości mamy już prawie za sobą. Myliłam się ogromnie. Ale jest wyjście, to znaczy znalazłam je albo mi się przynajmniej tak wydaje. Są możliwości żeby te złe emocje u Miłosza wyciszyć: wstawać razem z nim o godzinie 6.00 i poświęcić mu cały możliwy czas, aż do pierwszego karmienia Dżejka Rozkosznego. Tak więc czasem mi się udaje, z naciskiem na czasem.
Druga sprawa to darcie paszczy. Gdy zaprzestałam jej wykonywanie przy każdym ruchu Miłosza Emocjonalnego gdyż zaraz zgniecie, przewróci, zrzuci czy po prostu udusi swojego brata, nagle atmosfera w domu lepsza się zrobiła.
Pogoda sprzyja doskonale w realizacji mojego planu. Jest dobrze.
Trzymajcie kciuki.

Mi i Kuba w czapkach BibiDreams.
Rękawiczki rowerowe Miłosza są na Jego dłoniach również w momencie nie posiadania roweru przy sobie, gdyż stwierdził, że MUSI je (czyli jakiekolwiek rękawice) nosić nawet jak będzie ciepło.

poniedziałek, 16 marca 2015

poniedziałek






Poniedziałek to dzień kiedy bardzo często jesteśmy wszyscy razem i mamy dla siebie dużo czasu. Poniedziałek to dzień tygodnia w którym urodziłam się ja i Kuba. Poniedziałek to bardzo dobry dzień na wdrażanie w życie zmian które się planowało (chociaż jeszcze lepiej jest wprowadzać je natychmiast po zaplanowaniu). Poniedziałek to dzień w którym Kornelia obiecała Miłoszowi, że do Niego przyjdzie specjalnie po to żeby się pobawić razem. Według Miłosza poniedziałek był codziennie i codziennie na Kornelię czekał. W końcu się doczekał.
Bardzo lubię poniedziałki.



niedziela, 15 marca 2015

11/52




Tak mocno chcemy czuć wiosnę, ale i tak żadna pogoda nam nie jest straszna. Miłoszowi też jest obojętne czy słońce świeci czy pada deszcz, na plac zabaw pójść trzeba, a lody śmietankowe zawsze są wysoko na Jego liście życzeń. Jedyny smutek to ten, że na tych placach zabaw nie ma się z kim poza rodzicami bawić. 

wtorek, 10 marca 2015

10/52




Wytęsknieni. 
Gdy Ci dwoje się spotkają nic poza sobą nawzajem nie widzą. Są wtedy jakby w wielkiej bańce w której nic poza ich wspólnymi sprawami do nich nie dociera. Świat zewnętrzny nie istnieje. Tylko Oni.
Kocham ich obserwować. 
Babcia E. przy Miłoszu zmienia się w dwudziestolatkę. A Miłosz przy Niej zmienia się w anioła.

Babcia E. - człowiek którego cierpliwość do mojego Pierworodnego jest nieskończona.



czwartek, 5 marca 2015

kaszka dla bąka

Nie jestem ani wybitną kucharką ani wielkim smakoszem. A po przejściach jedzeniowych z Miłoszem postanowiłam, że sama będę Kubie wszystko przygotowywała i nie uznam karmienia łyżeczką za ZŁOOOO, bo tylko BLW jest najlepsze. O NIE! I wtedy wcale nie przez przypadek (bo otrzymałam ją w prezencie od mamy) wpadła mi w ręce książka Anny Ciesielskiej.
Znalazłam w niej wspaniałe przepisy obiadowe, śniadaniowe, ciasta, sałatki, zupy oraz pierwsze dania dla niemowląt.

Ponieważ raz w tygodniu wychodzę razem z Mi na Socatots, potrzebowałam kaszkę którą ktoś poda Kubusiowi w czasie mojej kilkugodzinnej nieobecności. Szukałam różnych, w tym także błyskawicznych. I niestety po wszystkim drugorodny miał kosmiczne zatwardzenia.
I wtedy przyszedł nam z pomocą przepis o którym chcę napisać. Uważam, że jest rewelacyjny, smaczny, smakuje mojemu dziecku i na dodatek można go mieszać z różnymi zupkami dzięki czemu mamy gotowe super pożywne danie obiadowe. Po daniach wg Anny Ciesielskiej mojemu dziecku nic nie jest.

Oto wcale nie błyskawiczny ale przepyszny przepis na kaszkę dla bąka (bardzo ważne jest żeby dokładnie zastosować się do wskazówek):

- 0,5 l wrzątku
- na czubku łyżeczki kurkuma
- 1 łyżka kaszy jaglanej lub kukurydzianej
- 2 łyżki płatków owsianych
- szczypta imbiru
- szczypta kardamonu
- szczypta soli

wszystko gotować około 40 minut, jeśli będzie zbyt gęste dodać wrzątku

- zmiksować
- dodać kilka kropel cytryny
- troszkę miodu
- odrobinę masła

Kubie podaję w miseczce lub w butelce (zazwyczaj jak mnie nie ma). Konsystencję można dostosować do potrzeb.

Kaszka Kubusiowi smakuje bardzo, smakuje  również mnie, co oznacza, że naprawdę musi być dobra.










wtorek, 3 marca 2015

9/52: Szczęście

Najważniejsze w moim życiu to być z bliskimi. Moja rodzina, mąż, dzieci, rodzice, brat, dziadkowie i babcie, najbliżsi. Na których szczęściu zależy mi najbardziej.
Gdyby nie oni, nie byłoby mnie.
Największym szczęściem jest mieć ich wszystkich przy sobie. Wiedzieć, że zawsze w pobliżu znajdzie się ktoś dla kogo jestem ważna.
Być kochanym. To największe szczęście jakie w życiu można osiągnąć.