Facebook

czwartek, 31 października 2013

czy warto umuzykalniać dziecko?

"Ucha nadstawiam, słucham jak gra. Muzyka we mnie - w muzyce ja. "
- Anna Maria Jopek

Kiedy byłam mała, moja Mama bardzo dużo mi śpiewała.
Uczyła mnie różnych piosenek, grała na pianinie, a z kaset puszczała utwory Griega.
Pamiętam, że miałam z tego wiele radości. 
Mój brat też słuchał ze mną muzyki. Ale nie pamiętam żeby śpiewał.
Nie wiem czy dlatego, że nie chciał czy dlatego że Mama czasu miała mniej.
Wychowaliśmy się w jednym domu, geny odziedziczyliśmy po tych samych rodzicach.
Ale jest ogromna różnica między moim słuchem muzycznym a Jego.


Gdzieś przeczytałam, że pewna grupa amerykańskich naukowców
uważa że wszystkie dzieci rodzą się ze słuchem absolutnym 
( a jest to umiejętność, którą posiada niewielu muzyków - pozwala ona dokładnie,
 bez korzystania z jakiegoś wzorca, określić wysokość dźwięku ). 
Według Nich zdolność ta zanika z czasem ponieważ nie jest wykorzystywana.
Nie wiem czy mają rację czy nie, ja ani mój Mąż takiego daru niestety nie mamy. 
(właściwie to, znam może trzy osoby które mają słuch absolutny).
Zobaczymy co będzie w dalszych pokoleniach Rodziny Be.

Chyba każdy lubi choćby z radia delikatnie sączącą się muzyczkę.
Ja uwielbiam sprzątać przy muzyce, w samochodzie muszę czegoś słuchać,
lubię jak w domu coś przynajmniej cichutko gra.
Muzyka to chyba jedna z niewielu rzeczy która towarzyszy nam całe życie, przy każdej okazji.
Potrafi nas wyciszyć, uspokoić, poderwać do pracy, rozweselić..
I taki sam wpływ ma także na Nasze dzieci.




Muzyka w nas po prostu jest. Dziecko naturalnie klaszcze czy kiwa się gdy słyszy muzykę.
Nie trzeba go tego uczyć. Każdy Maluch gdy tylko wchodzimy na zajęcia muzyczne czeka aż będzie grała muzyka, aż Pani wyciągnie instrumenty i będzie można na nich grać. Tak po prostu, wszystkie dzieci są wtedy szczęśliwe.
A jeszcze większą radość mają gdy rodzice mu towarzyszą. Widzę to po Mi. Oczywiście, wiem że Dziecko gdy jest takie małe "jara" się tym samym co Rodzice.
Bo skoro my uważamy że coś jest fajne i powoduje że jesteśmy szczęśliwi to Mały
też się cieszy i jest szczęśliwy gdy robi to samo.
Jedne dzieci zasypiają z misiem, Nasz syn z tunerem lub cymbałkowymi pałkami.
Do snu chce żeby Tata mu grał na gitarze, a gdy tylko wstanie, biegnie do przedpokoju krzyczy "Ćśśta!", Tata wstaje i wyciąga mu znowu tą gitarę, a Dziecko obserwuje i naśladuje. I pół dnia spędza na wystukiwaniu rytmów, tańczeniu i plumpaniu. Można powiedzieć właściwie, że Mi żyje muzyką tak jak my.




Razem z B. organizujemy dla dzieci w przedszkolach i szkołach spotkania muzyczne,
na których pokazujemy przeróżne instrumenty, gramy na nich,
ale także dzieci za każdym razem mają możliwość spróbowania swoich sił.
Obserwując je, ich radość że przyjechaliśmy i będzie koncert
i fakt że pamiętają coraz więcej szczegółów z Naszych spotkań,
pokazuje, że naprawdę warto pokazywać świat muzyczny także tym najmłodszym.
Bo dzieci chłoną wszystko jak gąbki, wystarczy chcieć im coś pokazać i zainteresować.
         
Muzyka może pomóc dziecku się wyciszyć, ale także wyszaleć, wyżyć, wzmaga koncentrację czy kreatywność. Wykorzystywana jest także w terapii.

Dlatego jeżeli mamy tylko okazję to idźmy z dzieckiem na koncert dla Niego przeznaczony,
jeżeli w pobliżu są organizowane muzyczne dziecięce zajęcia to spróbujmy, może Nasze dziecko je polubi,
albo po prostu w domu pobawmy się pomuzykujmy, pośpiewajmy  z Nim, bo warto!
























poniedziałek, 28 października 2013

w lesie

Musieliśmy zostać w domu. Misio dostał gorączki i tak przez cały dzień, co jakiś czas do Niego wracała :(
Nie ryzykowaliśmy więc i nie pojechaliśmy do Radomia.

Powspominam więc.. tydzień temu udało Nam się wybrać na poranny spacer po lesie Puszczy Kozienickiej. 
B. wpadł w ciąg grzybowego zbierania, dzięki czemu był w siódmym niebie, natomiast cała rodzina uszczęśliwiona została znalezionymi opieńkami :)
Było cudownie.







Miłosz szukał kasztanów, wypatrywał ptaków i co najmniej pół godziny spędził dotykając drzewa i skubiąc korę :)






Wujek G.
Tak naprawdę, to gdyby nie On, nie mogłabym pracować tam gdzie pracuję.
Bo dzięki Niemu mamy gdzie przenocować, o poranku spacerować po lesie.
Mi ma wspaniałego WujkaDziadka i może Go dobrze poznać. Ale nie tylko... Mi dzięki Wujkowi G. także poznaje tajniki pracy prawdziwego Leśniczego :)




Proszę trzymajcie kciuki, żeby to była tylko trzydniówka... :*

piątek, 25 października 2013

czapa

Jesień przyszła, więc na głowach wszystkich dzieci 
natychmiast pojawiły się czapki. Nie ma znaczenia czy stopni osiemnaście czy pięć, 
czapka musi być i koniec. A jak czapki nie ma to... krzywe spojrzenia, 
ciche czy głośniejsze komentarze i minimum trzy starsze Panie 
wprost zwracające uwagę że dziecku w głowę zimno na pewno.

Mi cały wrzesień przechodził bez czapki. Bywały różne dni,
z przewagą chłodniejszych, ale On czapki nie chciał nosić i koniec. 
Nie ważne było czy wiązana czy nie. Ściąganie z głowy, krzyk, płacz, 
po prostu afera na całego. Cóż mogłam zrobić, 
jak było bardzo zimno nie wychodziliśmy, 
ale gdy temperatura wskazywała minimum 
dziesięć stopni cieszyliśmy się
świeżym powietrzem z gołą głową.
Głowa Dziecku nie odpadła, nie zachorowało, 
to znaczy chyba że aż tak wyrodną Matką nie jestem? :)

Aż tu nagle... pewnego październikowego dnia przyszła do nas niespodzianka.
Wygrana w konkursie u Sweet & love, urocza, szara, mięciutka, leciutka czapa.
Pomyślałam, że jak Mi nie będzie chciał, to ja ją sobie przygarnę bardzo chętnie :)
Ale... okazało się, że Miłoszowi czapka się bardzo podoba, po założeniu na głowę
latał do lustra zobaczyć jak wygląda. (nie wiem po kim on to ma...).

Bardzo chętnie ją nosi i sam prosi żeby mu założyć.
Ogłaszam więc wszem i wobec że Moje Dziecko Nosi Czapkę i głowa już mu nie zmarznie!! :) 









Bardzo bardzo dziękujemy Sweet & love za cudowny prezent!! <3

a komin oczywiście BPM :)

środa, 23 października 2013

dwa w jednym


Przez dziewięć miesięcy nosimy je w sobie,
a Ono powolutku się rozwija, rośnie, aż w końcu pojawia się na świecie.
Gdy się już pojawi jesteśmy wciąż z nim, a Ono myśli że nadal jest z NamiMamami jednością.
Podobno do ósmego miesiąca życia.
Mi ma siedemnaście miesięcy i z pewnością nadal jest przekonany o tym, że jednością jesteśmy.
A może to mnie nadal się tak wydaje?
Rozstać się nie mogą, tęsknią za sobą po minucie..
Dwa w jednym. Mama i Dziecko.







A cudowna Patrycja z BPM dla podkreślenia naszego zespolenia :) uszyła SuperTurboKolorowe kominy 2w1, najmilsze i wygodne. I nie chce się ich ściągać, takie to minky mięciutkie i delikatne. :*

Zdjęcia: Ukochany, Niezastąpiony Mężu

niedziela, 20 października 2013

trąbka, wujek Paweł i Jego nowe okulary

Nasz dom należy raczej do tych otwartych, gdzie często pojawiają się goście, znajomi, przyjaciele..
Może dzięki temu Mi jest otwarty na ludzi, chociaż zazwyczaj i tak potrzebuje około dziesięciu minut na oswojenie się z zupełnie nową osobą lub ta dawno nie spotkaną.
Są jednak osoby, które pamięta lepiej ze względu na to co potrafią, robią lub zawsze ze sobą przynoszą (dajmy na to wujek Ślimak zawsze pstryka palcami i klaszcze z prędkością milion uderzeń na sekundę - w związku z czym na Jego widok Miłosz natychmiast pstryka i klaszcze - robi to także słysząc tylko Jego głos z telefonu).

Jest także wujek Paweł (którego można spotkać również TU), który zawsze przychodzi z trąbką i zawsze z wielką chęcią Miłoszkowi na niej gra. Nawet najbardziej zakamuflowany, w kapturze i w nowych okularach, wujek Paweł natychmiastowo zostaje rozpoznany: a wiemy to po tym, że Syn po prostu na Jego widok udaje, że na trąbce gra.


Wujkowi nie przeszkadza także to, że Dziecko Nasze z samego rana do Niego przyjdzie i dosłownie ściągnie z kanapy, żeby się bawić. Wujek Paweł tak samo jak my zachwyca się najdrobniejszymi muzycznymi osiągnięciami Mi (a Rodziców duma rozpiera, że to jednak nie tylko jakieś Nasze zwidy i wymysły). Wujek chociaż bezdzietny Miłoszem obchodzi się doskonale. 




piątek, 18 października 2013

Mamuśka i jej myśli

Lubię być Mamą, bardzo lubię. Jednakże przychodzą takie momenty, że różne myśli przez głowę mi przelatują. Człowiek nie wie, co zrobić. Jest zły, sfrustrowany i najchętniej rzuciłby wszystko i wyszedł...
  1. Bo od siedemnastu miesięcy nie przespałam ani jednej nocy, a ostatnio na dodatek Mi budzi się około 3. 00, piętnaście razy woła że chce jeść, wymachuje kończynami w wyniku czego jestem poturbowana, aż w końcu wstaje i na przykład idzie sobie po książkę (tak było dzisiaj) a my siedzimy jak te Łosie i mu towarzyszymy dopóki nie zaśnie (po 30 minutach do godziny, oczywiście przy cycku).
  2. Bo na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy wyszłam dla własnej przyjemności z domu, na przykład z Mężem. Karmienie piersią, uważam za coś wspaniałego, jednak czasem żałuję że Mi z butelki nie pije, że MM mu nie dałam - bo wtedy każdy mógłby go przecież nakarmić i nie byłoby obawy, że Dziecko głodne jest (tak przechodzą mi takie myśli przez głowę i czuję się wtedy jak wyrodna Matka), do pracy na te dwa dni nie musiałabym ciągnąć całej Rodziny, gdyby BLWu stosować mi się nie zachciało - miało być tak pięknie a wyszła wielka D....! 
  3. Bo NIKT nie przyjdzie i nie zapyta czy mi pomóc i Dziecko na spacer weźmie, a ja będę mogła na przykład spokojnie posprzątać całe mieszkanie, a nie latać z odkurzaczem czy ścierami i śpiewać Dziecku o tym co robię żeby Ono frajdę także z tego sprzątania miało i w miarę spokojnie moje działania zniosło,  bo już nie marzę o odpoczynku i poczytaniu książki w spokoju... Nikt...
  4. Bo wszystko właściwie sama zrobić muszę (poza sprawami kulinarnymi - Tu Mąż się wykazuje i jest Mistrzem Kuchni Naszej! :*) i siedzę w domu niby nie sama a jednak czuję samotność.
  5. Bo wkurza mnie jak słyszę, że mam fajnie bo w sumie to nic nie robię, tylko sobie w domu siedzę i z dzieckiem się bawię i pewnie mi się nudzi.. Ciekawe... chętnie zamienię się z kimś choćby na pół dnia!
Jestem szczęśliwa w roli Matki i dzieci chcę mieć więcej ale czasem... rzadko bo rzadko ale przychodzą takie myśli. Źle się z nimi czuję, ale co mogę zrobić... każdy może mieć gorszy dzień... Prawda? Na szczęście są to chwilówki,

Ale spacerowanie nam się udaje. :) I codziennie go wyczekuję :)










środa, 16 października 2013

bam bam

Od pewnego czasu Nasze Dziecko przez pół dnia wali czerwonymi pałkami
we wszystko co tylko pojawi się w zasięgu wzroku.
A to wszystko dzięki... Ukochanej Babci E. (:-*)!!!!
Babcia E. uwielbia obdarowywać Mi prezentami.
Książki, książeczki, autka, piłeczki a teraz zestaw edukacyjny Orffa - bęben,
pałki, marakasy, kastaniety, dzwonki! A my dopełniliśmy instrumentarium cymbałkami.
Wspaniała sprawa. Jak wiadomo muzyka jest dla nas niezwykle ważna,
więc bardzo się cieszymy, że Miłoszowi muzyczne zabawy sprawiają tak wiele radości.
Zabawa jest dla całej Rodziny, a z pałeczkami Miłosz rozstawać się nie chce.
Może chodzić z nimi cały dzień, a gdy gdzieś się zapodzieją jest szukanie pod wszystkimi meblami.


Torebeczkę instrumentową zabrać musimy ze sobą wszędzie.
Membrana bębenka w zabawie uległa niestety zniszczeniu...
tak bardzo intensywnie był wykorzystywany. Ale Syn Nasz radzi sobie z tym faktem
doskonale. Wręcz można powiedzieć, że zupełnie mu to nie przeszkadza.
Bo teraz można za bęben uznać wszystko co jest naokoło niego.
W szczególności upatrzył sobie okno balkonowe, wszystkie szafki i stoły,
ale już prawie poradziłam sobie z tym... prawie, bo czasem jeszcze z szelmowskim
uśmieszkiem podbiega do "zakazanego", czeka aż na niego spojrzę i uważając to za świetną zabawę
drażni się ze swoją Matką. Mam nadzieję, że frajda z tego typu zabawy nie będzie trwała wieczność..


Czerwone pałki poza funkcją uderzania w coś służą do wciskania w różne meblowe szpary.
I ku wielkiej radości Matki, gdy zabawa ta się zacznie, spokojnie można posprzątać przynajmniej jeden pokój lub usiąść i napić się herbaty.


Rytmiczne zabawy polecamy wszystkim. Wystarczy puścić muzykę choćby z radia, wziąć jakiś pojemnik, drewniana łychę i puścić wodze muzyczno - rytmicznej fantazji. Zapewniam, że kupę radości będą mięli wszyscy... no może za wyjątkiem sąsiadów! :)

piątek, 11 października 2013

muzyczka

W tym roku także chodzimy na muzyczkę - Niemowlaki w Krainie Dźwięków, o których pisałam TU.
Im dłużej na nie chodzimy, tym bardziej jestem szczęśliwa, że mamy taka okazję. Wspólnie z innymi dziećmi, z innymi mama muzycznie się pobawić. 


Wszystkie piosenki, których uczymy się na zajęciach śpiewamy w domu, śpiewamy i pokazujemy. Efekty są niesamowite i przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że takie malutkie dziecko może doskonale rozumieć o co chodzi i w odpowiednim momencie pokazywać wszystkie "umówione znaki". Śpiewania jako takiego jeszcze nie ma oczywiście, ewentualnie jakieś pojedyncze sylaby, jednakże wystarczy że zanucę melodię, a Mi już wie o którą piosenkę chodzi i wszystkie gesty wykonuje bezbłędnie.

 Gorąco polecam wspólne muzyczne zajęcia! 


czwartek, 10 października 2013

specjalista

Ma niespełna siedemnaście miesięcy, a już jest specjalistą w tylu dziedzinach. Ja naprawdę nie wiem, od kogo On się tego uczy... ale na pewno nie od nas...

Oto  kilka specjalnych specjalności Naszego Syna:

środa, 9 października 2013

Rozstrzygnięcie konkursu " Zabawa w niepogodę"

Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie! Wybór był bardzo trudny i naprawdę, najchętniej nagrodzilibyśmy wszystkich! Niestety nie jesteśmy w stanie i bardzo z tego powodu ubolewamy :(
Niezwykle cieszymy się, że tak wspaniale, kreatywnie potraficie spędzać czas ze swoimi dziećmi w domu. 

Dziękujemy wszystkim sponsorom za wspaniałe prezenty, za to że poświęcacie swój czas aby je dla Nas stworzyć! Jesteście wyjątkowi! <3

niedziela, 6 października 2013

niedziela, babeczki i półka

To, że mam wspaniałego Męża jest sprawą oczywistą.
A dzisiaj Mąż zasłużył na wyjątkowe podziękowania.

Pomimo tego, że niedziela, że wolne, że odpocząć by się chciało. 
W Naszej sypialni została zamontowana półka. 
Tak, tak, półka czekała co prawda rok, w szafie leżąc sobie spokojnie.
Bo nie było czasu, ochoty i ogólnie nie wiadomo było co z nią właściwie i gdzie i po co.
Ale teraz znalazła swoje miejsce i sobie wisi.

Mąż jest bohaterem w swoim domu, a Żona dla uczczenia wielkiego dnia upiekła Jego ulubione babeczki.
Oczywiście sama zjadła prawie wszystkie.. bo Mąż z tych co to jednak ze słodyczy najbardziej lubi... mięso.


<3