Nie ryzykowaliśmy więc i nie pojechaliśmy do Radomia.
Powspominam więc.. tydzień temu udało Nam się wybrać na poranny spacer po lesie Puszczy Kozienickiej.
B. wpadł w ciąg grzybowego zbierania, dzięki czemu był w siódmym niebie, natomiast cała rodzina uszczęśliwiona została znalezionymi opieńkami :)
Było cudownie.
Miłosz szukał kasztanów, wypatrywał ptaków i co najmniej pół godziny spędził dotykając drzewa i skubiąc korę :)
Wujek G.
Tak naprawdę, to gdyby nie On, nie mogłabym pracować tam gdzie pracuję.
Bo dzięki Niemu mamy gdzie przenocować, o poranku spacerować po lesie.
Mi ma wspaniałego WujkaDziadka i może Go dobrze poznać. Ale nie tylko... Mi dzięki Wujkowi G. także poznaje tajniki pracy prawdziwego Leśniczego :)
Proszę trzymajcie kciuki, żeby to była tylko trzydniówka... :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz