Facebook

środa, 9 września 2015

budziki

Nasze dzieci to poranne skowroneczki. Bardzo lubią wstawać skoro świt, aby dnia pięknego nie tracić. Głównym prowodyrem wczesnych pobudek jest Syn starszy. Gdy tylko otworzy oczy, krzyczy coś, że głodny, że serek chce i że idziemy się bawić. Taki żartowniś nam się trafił. Syn młodszy oko otwiera chwilę później, gdyż wyczuwa łóżkowe poruszenie i raz, dwa, trzy już obaj latają po domu. Gdyby tylko biegali i się bawili, byłoby cudownie, niestety bez jęczybulenia poranek obyć się nie może. 
Takie nasze dwa budziki. Właściwie to coś gorszego niż budzik, urządzenie da się wyłączyć, dziecka... jak wiadomo nie. Ale nie można im zarzucić braku skuteczności, jest perfect 100%!

Oczywiście ich wczesne rozpoczęcie dnia ma pewne plusy. Mianowicie, zapadają w dzienny sen drzemkowy. Czasem każdy w innym czasie, ale zdarzają się dni szczęśliwe gdy bracia razem, jednocześnie w sen zapadają i wtedy rodzic również skorzystać może, łącząc się z nimi i zapaść w błogi upragniony sen.

Zdarza się też tak, że jednemu z Synów (temu nie śpiącemu) nie wystarczy żywotność rodzica i jednak wolałby bawić się również z Bratem. Wtedy można zaobserwować taką oto sytuację.


Mi na szczęście należy do ludzi o kamiennym śnie, nie wybudzi go zupełnie nic. Można przebrać go trzy razy, przynieść z auta, zanieść do domu/auta czy gdziekolwiek, a Jemu nawet oko nie drgnie.
Kuba jest bardziej wrażliwy, ale narzekać też nie możemy.

Takie nasze dwa budziki. Najukochańsze na świecie.

Brak komentarzy: