Facebook

środa, 20 listopada 2013

zabiegani

Dużo bardziej lubię gdy dzieje się coś. Lubię działać i być w ruchu, nie tylko fizycznym, ale także intelektualnym :) Szybkie działanie i spontaniczność, to była dla mnie codzienność. Cały czas coś, nie było czasu na nudę, zupełnie. I ja i B. lubimy takie "szybkie" życie. 
Gdy pojawił się Mi ja musiałam zwolnić i to bardzo. Natomiast  B. nadal pędzi z jednego miejsca w drugie, wymyśla milion rzeczy na sekundę. 
Zdarzają się nam pomysły wcielane w życie natychmiast, decyzje podejmowane i działanie już teraz, jednakże w granicach... rozsądku, bo przecież Mi jest z Nami praktycznie wszędzie.

Od 18 miesięcy jestem głównie dla Niego. Wciąż razem, prawie nierozłączni. Przystopowałam, odzwyczaiłam się od tego pędu. Od roku jeździmy na dwa dni do Radomia i wtedy jestem w swoim żywiole działaniowym, potem już razem z Mi naszym spokojnym trybem spędzamy pozostałą część tygodnia.

Mój powrót na studia zaburzył ten Nasz spokój i ostatnie dwa tygodnie dały bardzo w kość całej rodzinie. Ja wykończona zupełnie (ale także bardzo szczęśliwa) przez wyjazdy, próby i koncerty, Mi rozstrojony boi się że zaraz gdzieś zniknę więc potrafi co piętnaście minut wisieć przy piersi. B. natomiast pomimo wszystko nieustannie jest w tym wszystkim z Nami, wozi, przywozi, zawozi, robi... właściwie najwięcej dla całej sprawy, ale dzielnie się trzyma.






Cieszę się bardzo, że mogę się rozwijać, pracować, dla siebie coś zrobić, ale martwię się że któregoś dnia Oni powiedzą "dość!", bo już nie wytrzymają. Mam wyrzuty sumienia że wciąż ciągnę ich za sobą. Z drugiej jednak strony mam nadzieję, że za kilka lat będziemy te Nasze przygody wspominać z uśmiecham na buziach i radością że my to możemy przecież wszystko :)

Brak komentarzy: