Pięć tygodni.
Tyle czasu moje kochane Dziecię odmawiało wejścia do wanny.
Z uwielbiającego kąpiele Syna, zmienił się w Syna płaczącego na widok wody, piany i ogólnie wykonywania jakichkolwiek ablucji.
Nieraz siedziałam godzinę i prosiłam żeby chociażby się rozebrał. Kończyło się zawsze na tym, że, myłam pod kranem, z czasem przestałam nalewać wodę do wanny i bez zapowiedzi wkładałam go pod kran umywalkowy, bo wtedy ani ja ani On nie musieliśmy się denerwować.
Od trzech dni było już lepiej, choć i tak bez większej euforii z problemem rozbieraniowym i płaczem przy zamoczeniu nóg. Ale udawało się i Mi choć przez chwilę siedział w wodzie, jednakże tylko wtedy gdy wkładałam go ja, mocno przytulając.
A dziś, nadszedł ten dzień, wiekopomna chwila!
Syn Mój Miłosz sam poszedł do łazienki ze słowami "myju myju" na ustach i podniesionymi rękami do rozebrania!
Zaskoczenie moje można tylko sobie wyobrazić. Nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo będę szczęśliwa z powodu wejścia mojego dziecka do wanny! (Obym tylko się z tym chwaleniem nie pospieszyła i jutro wróci Syn płaczący na widok wody..)
Ale uwaga!
Z obserwacji wynika, że woda do której Mi wejdzie musi być bardzo średnio ciepła, można śmiało powiedzieć chłodna. O!
Buba - 13.12.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz