Facebook

czwartek, 12 stycznia 2017

kura domowa

Nie pamiętam ile czasu po pierwszym porodzie wyszłam z domu. Ale wiem, że łatwo mi nie było. Byłam w pełni otwarta na dziecko, ale bardzo zamknięta na świat zewnętrzny. Teraz jak o tym myślę, to mam wrażenie że tworzyłam taką klatkę ja i dziecko i nie chciałam żeby do nas zbliżali się inni, poza Bartkiem. Ta zaborczość powoli malała i chyba około pół roku po porodzie już byłam w stanie funkcjonować w miarę normalnie. Nie chciałabym tego przechodzić jeszcze raz. 
Po pojawieniu się Kuby czy Mikołaja, nie miałam czasu na rozczulanie się nad sobą, bo musiałam myśleć o straszakach. Moje potrzeby były gdzieś tam z tyłu. Typowa kura domowa. Byłam skoncentrowana tylko na dzieciach i na ich potrzebach. 

Od kilku miesięcy regularnie wychodzę z domu. Odważyłam się na skorzystanie z pomocy opiekunki kiedy z Bartkiem chcemy wyjść razem. I chyba była to jedna z najlepszych decyzji. Bałam się  w sumie sama nie wiem czego. Może, że ktoś z poza rodziny sobie nie poradzi, albo nie zapewni im takiej opieki jakiej bym oczekiwała... Znaleźliśmy wspaniałą osobę, której ufamy, a to jest najważniejsze. 

Mam trójkę dzieci. Mam dla nich czas. Mam czas dla męża. Mam czas dla siebie. Mogę intensywnie rozwijać swoją pasję. Jestem szczęśliwa. 











Brak komentarzy: