Facebook

środa, 10 lutego 2016

w domu

Lekkie przeziębienie Kuby i Miłosza trzyma nas w domu. Nie wychodzimy na dwór gdyż zawsze skutkuje to pogłębieniem chorobowym. Niech Was nie zwodzi określenie lekkie! Kuba i tak jęczy non stop jak typowy przeziębiony facet (mój mąż tak nie ma, dzięki bogu!) i momentami doprowadza mnie to do białej gorączki. 
Siedzimy sobie w naszych czterech ścianach i nudzimy się ogromnie, to znaczy dzieci się nudzą, a ja od czasu do czasu latam z jęzorem na wierzchu. Jest nawet spoko.
Babeczki już chyba trzy razy robiliśmy, bo to wielka atrakcja. Ciastolina ma już kolor sraczkowaty bo cała została zmieszana. Odkurzacz jest non stop na środku pokoju bo bez Katarka pod ręką nie wyobrażam sobie sekundy w ciągu dnia. Pranie mi gniło w pralce trzy dni bo nie miałam sił żeby je powiesić. Dzisiaj wyszłam SAMA z domu na pięć minut do sklepu i kupiłam sobie kilka żółtych tulipanów. 

Czasem mam ochotę wyjść i dłuuuuugo nie wracać. Ale potem Oni się do mnie przytulają, uśmiechają, całują... Gdybym wyszła to bym to straciła, a nie warto, bo jak długo jeszcze będą chcieli Matce okazywać tą wspaniałą dziecięcą miłość?







Kosz był kiedyś piękny, teraz ledwo zipie...










Brak komentarzy: