Ja i B. kochamy góry. Uwielbiamy na nie patrzeć, planować trasy którymi możemy wędrować. Bez względu na to czy świeci słońce i opala nam buzie czy pada deszcz i jesteśmy przemoknięci na wskroś, chodzimy i radość z tak spędzanego razem czasu mamy niezwykłą. Wspomnienia, niezapomniane przygody, miliony zdjęć... Ach... Po prostu bardzo to kochamy. Wiedzieliśmy, że gdy pojawią się dzieci to im też będziemy chcieli to wszystko pokazać, zarazić je górską miłością.
Wyjazdy teraz gdy jest z nami Mi są zupełnie inne. Planować trasy trzeba tak, żeby w każdym momencie można było się zatrzymać na karmienie, przebranie czy po prostu znudzenie Naszego Syna. Rok temu 3 miesięczny wtedy Mi wędrował z nami zawiązany w chustę. Czasem marudził, ale większą część czasu spał.
W tym roku wyjechaliśmy spontanicznie, na kilka dni z bardzo dobrym nastawieniem, mając w pamięci wspaniałe Gdańskie zwiedzanie! Tak się cieszyliśmy, że Mi jest taki ułożony i łatwo dostosowuje się do różnych sytuacji, zmian. Taki spokojny, wiecznie uśmiechnięty... Jednak w przeciągu kilku tygodni Nasze Dziecię zmieniło się... oj bardzo.
Ze słodkiego bobaska zamieniło się w jęczącą permanentnie jękałę!
I chcij tu Rodzicu wyjechać, odpocząć i miło spędzić rodzinnie czas!!! I co? Wielka D...! Człowiek sobie zaplanuje a potem okazuje się, że to wielki niewypał! Te plany, oczywiście.
Rodzina z uśmiechami na twarzach wychodzi na spacer, taki luźniutki, po Dolinie Kościeliskiej. I co? Ledwo wyszli z Hoteliku, a Dziecko się drze. I nie wiadomo o co. Krzyczy, że "Daj to!", pręży się w tym nosidle, na nogach stać nie chce, noszone być nie chce, do Taty nie chce, do Mamy nie chce, to czego ono chce? Matka się denerwuje, bo Dziecko się denerwuje. A jak Matka się denerwuje to wszyscy to odczuwają i zaraz Tata się denerwuje bo Mama się denerwuje, bo Dziecko się denerwuje. I wracają niezadowoleni do tego Hotelu, nawet stu metrów zaplanowanego spaceru nie przechodząc. Przekraczają drzwi pokoju, a Dziecko znowu się drze, bo w pokoju siedzieć to Ono też zamiaru nie ma! I Dziecko wyje, rzuca tymi butami, całe czerwone, spocone, oślinione... I w takiej miłej atmosferze mija połowa dnia. Potem jest trochę radości, śmiechu, wspólnej zabawy. Wszyscy mogą odetchnąć.
Wieczorem o normalnej porze Rodzice kąpią Dziecię i myślą że o normalnej porze wszyscy pójdą razem spać. Oj! Nic bardziej mylnego! Po kąpieli, karmienie a potem pół godziny wycia że spania nie będzie dopóki Dziecko samo o spaniu nie zdecyduje. Więc Rodzice myślą... w sumie czemu nie, sam zdecydować może, kiedy zmęczony będzie pokaże. Od tej pory wszyscy są spokojniejsi i bardziej szczęśliwi.
czwartek, 26 września 2013
sobota, 21 września 2013
Konkurs "Zabawa w niepogodę" czas zacząć!
ZABAWĘ KONKURSOWĄ CZAS ZACZĄĆ!
Jesień... chyba rzadko kto cieszy się że przyszła, bo szaro, buro, ponuro, ale może być kolorowo, wesoło jeżeli tylko sami tego zapragniemy! Jeżeli sami pomyślimy, wymyślimy i przede wszystkim będziemy bardzo chcieli!
Ponieważ teraz większość czasu i my i nasze szkraby będziemy spędzać w domu tym bardziej będzie okazja do wykazania się i rozwijania kreatywności :)
W związku z tym ogromnie jest mi miło zaprosić Was do konkursu, w którym osiem cudownych firm postanowiło nas wspomóc.
|
czwartek, 19 września 2013
"Jak tata się z nami bawił"
„Jak tata się z nami
bawił” - Ulf Stark, Mati Lepp
Książka trafiła w nasze ręce
zupełnie niespodziewanie - dzięki Klocek i Kredka. Jej piękna oprawa graficzna od pierwszego
wejrzenia zachęcała do oglądania! Początkowo wydawało mi się,
że 14 miesięczny Miłosz jest na nią jeszcze za mały, a miękkie
książkowe kartki pogniecie i potarga w mig. Pomimo wszystko
postanowiłam spróbować. Oglądaliśmy, dotykaliśmy, wąchaliśmy,
czytaliśmy i powoli poznawaliśmy głównego bohatera książki -
Ulfa oraz Jego rodzinę.
Książka „Jak tata się z nami
bawił” opowiada historyjkę zabawy taty z dwoma synami - Ulfem i
Janne. Tata (jak chyba każdy tata na świecie) uwielbia
wyjaśniać różne rzeczy, chłopcy uważnie słuchają jakie są
zasady zabawy w chowanie klucza. Nie jakiegoś tam zwykłego klucza,
ale cennego klucza od tatowego sekretarzyka w którym trzyma swój
gramofon. Jako pierwszy klucz chowa Janne, a potem... najlepiej
samemu się przekonać co jest dalej...
Historyjka jest zabawna, napisana
prostym językiem, może się wydawać że tekstu niewiele, ale w
zupełności wystarczająco dużo dla małych dzieci. Przepiękne
ilustracje pozwalają i rodzicowi i dziecku realnie uczestniczyć w
zabawie wspólnie z bohaterami książki. Chyba każdy z nas bawił się kiedyś w „Zimno Ciepło”,
jedna osoba chowa przedmiot, reszta go szuka. Zadaniem chowającego
jest kierowanie szukającymi słowami „Zimno” lub „Ciepło” w
zależności od tego czy się zbliżają bądź też oddalają od
ukrytej rzeczy. Ja i mój brat jako dzieci lubiliśmy się w to
bawić. Dzięki tej książce przypomniałam sobie o tym..
Wykonanie książki jest bardzo
solidne, śmiało mogę to napisać bo skoro Miłosz ogląda ją
kilka razy dziennie każdego dnia i jest cała, to znaczy że
naprawdę jest bardzo dobrze zrobiona. Ponieważ książka „Jak
tata się z nami bawił”okazała się u nas hitem, parę dni temu nabyliśmy kolejne część przygód Ulfa. Ale o tym innym razem :)
niedziela, 15 września 2013
mamowe
Wesoły bobas z Częstochowy
Pomysł miał wprost odlotowy
Chciał pomuzykować,
Lecz nie mógł zdecydować,
Gitarę wziąć czy ustnik fletowy!
czwartek, 12 września 2013
pożegnanie lata
Łapiemy ostatnie letnie promienie słońca. Cieszymy się każdą chwilą spędzoną poza domem.
Mi odkrywca zachwyca się wszystkim co tylko znajdzie lub zobaczy: kwiatkiem, polnym konikiem, kapslem, kamieniem, grudami piachu, czerwoną mrówką, samolotem, motolotnią ... długo mogłabym jeszcze wymieniać..
niedziela, 8 września 2013
sobota
Lubimy być razem. Móc od rana szaleć i z radosnym piskiem witać dzień.
Lubimy spędzać razem czas, przecież tak właśnie powinno być.
Bo najważniejsze jest, żeby być ze sobą, rodzinnie. Razem się bawić, razem spacerować, razem czytać, rozmawiać, śmiać się, odkrywać, być tu i teraz tylko dla siebie nawzajem!
Korzystamy więc i za chwilę znowu wyruszamy w kierunku już lekko jesienią pachnącej wsi :)
środa, 4 września 2013
jak czytać - krótka instrukcja
Krok pierwszy: Wybieramy książkę. (u nas na chwilę obecną ulubioną jest - "Jak tata się z nami bawił")
Krok drugi: Po wybraniu książki z półki niesiemy ją do sypialni, wdrapujemy się na łóżko i wygodnie rozsiadamy.
Krok trzeci: Zanim zaczniemy czytać/oglądać książkę, należy ja porządnie powąchać. Nie raz, nie dwa, ale kilka razy, tak żeby ten wspaniały zapach wyraźnie poczuć.
Krok czwarty: Dokładnie obejrzeć każdą stronę, (na ile pozwolą możliwości) delikatnie przekładając każdą kartkę.
Krok piąty: Po obejrzeniu całej książki kilkakrotnie się nią powachlować.
Krok szósty: Wachlujemy i wąchamy jednocześnie!
Krok ósmy: Po przeczytaniu książki, zamknąć ją, trzy razy uderzyć w okładkę i powiedzieć "Trzy Mikołajki i koniec bajki" - proces ten powtórzyć minimum trzy razy.
Taki mały rytuał Mi. :)
"Jak tata się z nami bawił" wyd. Zakamarki wygraliśmy u Klocka i Kredki. Książka jest cudowna, ilustracje przepiękne, Miłosz naprawdę chce oglądać ją kilka razy dziennie więc szykujemy się do zakupu innych części przedstawiających przygody Ulfa. :)
niedziela, 1 września 2013
przygoda we dwoje cz. II
Z Łodzi udaliśmy się do mojej Kochanej A. do Bud Wolskich.
Grupowe czytanie to wspaniała sprawa. Najgorzej jednak jest gdy dwie osoby w tym samym czasie chcą trzymać czytaną/oglądaną książkę :)
Najbardziej niesamowite jest to, że pomimo odległości i niewielkiej ilości spotkań ta więź z przyjaciółką może nadal być tak mocna i trwała. <3
Miłosz był zachwycony, w końcu miał się z kim bawić, szaleć,
śmiać się, wyrywać sobie zabawki, dzielić się..
wszystko robić razem we dwoje - Mi i mała prześliczna A.
śmiać się, wyrywać sobie zabawki, dzielić się..
wszystko robić razem we dwoje - Mi i mała prześliczna A.
A. jest starsza od Miłosza o rok, widują się bardzo rzadko,
a bawili się i nie odstępowali siebie nawzajem na krok, papużki nierozłączki.
a bawili się i nie odstępowali siebie nawzajem na krok, papużki nierozłączki.
Matka mogła w końcu znaleźć kilka chwil na odetchnięcie,
bo dzieci zajęte sobą,
a przyjaciółka w końcu siedzi obok a nie po drugiej stronie słuchawki
i człowiek czuje jakąś taką radość, spokój i swobodę
jest się po prostu w odpowiednim miejscu i czasie,
jakby u siebie a jednak nie u siebie.
bo dzieci zajęte sobą,
a przyjaciółka w końcu siedzi obok a nie po drugiej stronie słuchawki
i człowiek czuje jakąś taką radość, spokój i swobodę
jest się po prostu w odpowiednim miejscu i czasie,
jakby u siebie a jednak nie u siebie.
Wiem, że mogłabym tam być w nieskończoność i byłoby mi dobrze.
Najbardziej niesamowite jest to, że pomimo odległości i niewielkiej ilości spotkań ta więź z przyjaciółką może nadal być tak mocna i trwała. <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)