Facebook

wtorek, 4 lipca 2017

poniedziałek

Mija nam dzień za dniem. Każdy niby taki sam, a jednak zupełnie inny. Jednego dnia mamy więcej cierpliwości do siebie, innego mniej. My do dzieci, a dzieci do nas. Czasem są dni w których idzie wszystko po naszej myśli, a czasem wszystko jest nie tak, jak byśmy chcieli. Czasem siedzę na kanapie i nie mam ochoty nawet z niej wstawać. I wiem, że to po coś tak własnie na tej kanapie przesiedziałam dzień cały w pidżamie robiąc minimum tego co powinnam, bo następnego dnia jestem wulkanem energii i wtedy mogę robić wszystko.

Lubię naszą codzienność. Do południa spokój, po południu sto tornad przelatujących przez mieszkanie. Nawet już te jęki zaakceptowałam, czasem umiem się od nich odciąć. Lubię to lato, bo mamy teraz dużo czasu, żeby być razem. I dni są dłuższe i nawet jak pada to jest ciepło. Lubię to, że Miki się wspina choć za każdym razem też boję się, że spadnie, lubię to, że Kuba ze wszystkiego potrafi zrobić sobie zabawę, lubię to że Miłosz gdy coś mu się spodoba potrafi wytrwale ćwiczyć i już nie rezygnuje po jednym niepowodzeniu.
Lubię tych moich rozbójników i ciesze się, ze ich mam.














Brak komentarzy: