Czasem przychodzi mi do głowy myśl, że fajnie jest mieć jedno dziecko, tylko na nim skupić swoją uwagę, Jemu dać wszystko to co najlepsze, no i z jednym to jakoś łatwiej chociażby się przemieszczać gdziekolwiek, a potem gdy myśli idą dalej przychodzi w końcu kolejna która mówi, że to co najlepsze mogę dać mojemu dziecku to właśnie rodzeństwo. Rodzeństwo z którym ma się tę jedyną w swoim rodzaju więź i można być razem i wspólnie zrobić wiele. Jest ich już trzech, a między nimi niewielka różnica wieku. Za kilka lat nie będzie się już jej czuło.
Każdy z Nich jest zupełnie inny, każdy wyjątkowy.
Miłosz z Kubą coraz częściej trzymają sztamę, bawią się razem, szaleją na całego ale również płaczą razem po tych swoich małych bitewkach. I chociaż gdy się szarpią krew mnie zalewa i ręce opadają, bo ileż można powtarzać, żeby jakoś się po ludzku dogadali, a po intensywnym dziecięco dniu padam na twarz, to gdy widzę te ich chwile zabawy tylko we dwóch, przytulasy, próby pielęgnowania najmłodszego (przewijanie, podawanie smoczka gdy płacze, kołysanie, głaskanie, opowiadanie różnych historii - tu Miłosz wiedzie prym rzecz jasna), te iskry w oczach gdy planują jakieś szalone szaleństwa, serce mi się raduje ogromnie i jestem spokojna bo choć nie wiem jak im się życie poukłada to wiem, że ta więź braterska i świadomość, że tam gdzieś jest ktoś bliski będzie w nich zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz