Uwielbiam wieś, o czym pisałam już TU. Miłosz ma ogromne szczęście posiadać Babcię E. która z otwartymi rękoma wita nas zawsze i o każdej porze. Odwiedzinom tym towarzyszy ogrom pozytywnych emocji, bo tak wiele nowego można zobaczyć i poznać.
Można się na chwilę zatrzymać i spędzić czas tak w pełni rodzinnie. Po prostu być ze sobą.
Lubię to, że drzwi na podwórko zawsze są otwarte i w każdym momencie na boso możemy wyjść i cieszyć się każdą chwilą spędzoną bliżej natury. I nie jest to dla nikogo dziwne.
Lubię również to, że ludzie mieszkający w tych małych mieścinach nie są sobie obcy, dzięki czemu ja wśród nich czuję się bezpieczna.
Wieś ma w sobie jakąś magię, która przyciąga z ogromną siłą, a jej spokój powoduje, że chce czujemy się dużo lepiej.
***
Pokochałam Festyny Rodzinne. Dzięki temu że jest z nami Mi, takie wydarzenie sprawia całej rodzinie wiele radości, uśmiechy z twarzy nie schodzą, a intensywność pozytywnej energii krążącej nad głowami była wprost proporcjonalna do ilości członków danego rodzinnego klanu!
Mi pochwycił "koton", przy pierwszej możliwej okazji.
I cała bajka o "Kopciuszku" oglądana była z zachwytem zarówno Cioci Kasi jak i Miłosza.
Występy mażoretek genialne!
Mi był gotowy dołączyć z plastikowym widelcem.
Przejażdżka bryczką. Mi + Babcia E. Przygoda życia!
A ciocia Judyta jako jedyna miała odwagę zabrać Mi na dmuchaną zjeżdżalnię! :*
Niestety mój brzuch nie pozwala już na takie harce :)
Mi ma na sobie ukochane (i przeze mnie i przez niego) pantalonki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz