Facebook

czwartek, 27 lutego 2014

limity

Dziecko.
Przynajmniej Nasze Dziecko, konkretnie syn Miłosz ma swoje limity do wykorzystania.

Dajmy na to wydawanie z siebie dźwięków. Razem z Bartkiem doszliśmy do wniosku, że jest określona ilość dźwięków które Mi musi w ciągu dnia z siebie wydobyć. Jeżeli nie zrobi tego wcześniej (czyli od godziny 7.00 do 21.00) nadrabia zaległości i przez ostatnią godzinę swojego dziennego funkcjonowania prezentuje nam całą gamę odgłosów, słowotoków, czy wyrazów dźwiękonaśladowczych "bylabylabylabylabylabyla........". Jesteśmy pewni, że wiedzą o tym również sąsiedzi z dołu oraz z góry, gdyż występ odbywa się w sypialni na łóżku zaraz przy kaloryferze (a konkretnie do kaloryferowej gałki regulacyjnej).

Dziecko Nasze również wykorzystało limit kąpieli w wannie. Od trzech tygodni się nie kapie i póki co nie zapowiada się żeby nowy okres rozliczeniowy po tytułem "kąpiel w wannie co za cud" miał nadejść...

Podobna sytuacja jest z jazdą samochodem, okazało się, że jeżdżenie w foteliku samochodowym to największe nieszczęście na świecie.

Ale, ale... dla równowagi (?) są również limity których przekroczyć się nie da, a są to:
- spożycie wyrobów czekoladowych lub płatków (corn flakes lub jakichkolwiek crunchy) 
- oglądanie bajki "Kajtuś" oraz programu "Mother Goose Club" (tu również wystarcza sam dźwięk)

Czekamy (różnie nam to wychodzi, chociaż staramy się być wyrozumiali i cierpliwi) na reset tychże limitów, powrót do starej (?) codzienności, to znaczy normalności, chociaż istnieje prawdopodobieństwo, że gdy jeden limit się wyzeruje to następny zostanie w pełni wykorzystany i tak w kółko :)








Brak komentarzy: