Od paru dni Miłosz daje nam nieźle popalić. Wszystko praktycznie jest na "NIE!", wszystkie wspaniałe jeszcze niedawno zabawy są nudne, książki nieciekawe i w ogóle to nic mu się nie podoba.
Wczorajszy dzień można zaliczyć do tych w których Rodzic ma ochotę wyskoczyć przez balkon lub w jakiś cudowny sposób po prostu zniknąć.
Postanowiliśmy więc urozmaicać dziecku każdy dzień, czymś co będzie wyjątkowe, bo nie znane na wylot, czymś co będzie małą przygodą. Może w te sposób pomożemy mu przejść te gorsze chwile i przy okazji spędzimy miło wspólne chwile. Nadal siedzimy w domu z katarem po pas, w związku z czym mamy do dyspozycji tylko to co w domu.
Ponieważ wiemy dobrze, że Syn odziedziczył po Bartku zamiłowanie do kuchennych rewolucji, a po mnie zamiłowanie do "takek" upiekliśmy dziś wspólnie kruche ciastka.
Przeżyciem okazało się to wielkim. Miłosz pomagał bardzo chętnie, dosypywał, wspomagał gestami - na przykład ugniatanie ciasta (bo sam za brudną robotę się nie bierze przecież), a także wycinał piękne ciasteczka.
Z wypiekami na twarzy wyczekiwał wyciągnięcia blachy z piekarnika.
Okazało się, że mamy w domu prawdziwego ciasteczkowego potwora smakosza.
Każde ciastko musiało zostać sprawdzone "czy aby nie mdłe" poprzez nadgryzienie. Pisząc każde mam na myśli każde upieczone, znajdujące się w misce!
Miłosz chyba powinien zostać jakimś kiperem. On nie je, On degustuje. Wszystkiego po trochu, po jednym gryzie, a to co nadgryzione przekazuje najczęściej mnie, żeby się nie zmarnowało.
Taki jest dobrze wychowany!
Przepis na ciasteczka:
1,5 szklanki mąki
15 dag margaryny
1/2 szklanki cukru pudru
3 żółtka
Mąkę posiekać z margaryną, wymieszać z cukrem pudrem i żółtkami. Zagnieść ciasto, schłodzić. Ciasto rozwałkować, podsypując minimalnie mąka na placek grubości ok. 1/2 cm. Foremkami lub szklanką wykroić ciastka. Piec w 200 stopniach (najlepiej góra dół) około 10 - 15 minut.
Przepis z mojej ukochanej dwudziestosześcioletniej książeczki "Wypieki domowe" - I. Fąferek, K. Osmycka
A potem przyszedł czas na ukochane przez Tatę bezy! <3
Żeby nie marnować białek Mąż postanowił je wykorzystać na bezy :)
3 białka
300 g cukru pudru
1/2 cukru waniliowego
(opcjonalnie wcisnąć pół cytryny)
Z każdym ubitym białkiem dodawać 100 gram cukru pudru i cukier waniliowy. Ubić na bardzo sztywno. Piec w 130 stopniach przez 30 minut z leciutko uchylonymi drzwiczkami piekarnika. Potem zostawić około 24 h do wyschnięcia (chodzi o środek bezy). <3
Przepis według Ewy Wachowicz
Smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz