Facebook

niedziela, 1 grudnia 2013

chorujący/zdrowiejący

Kiedy dziecko jest chore, za wszelką cenę staramy się w jakiś sposób poprawić mu samopoczucie. Rodzic jest w stanie pójść wtedy na wszelkie ustępstwa. Nie wiem czy każdy Rodzic ale my tak, zrobimy wszystko żeby Mi poczuł się odrobinę lepiej. Wiadomo gorączka, ból mięśni, gardła, katar czy inne dolegliwości sprawiają że Dziecię staje się bardziej marudne i najchętniej do Rodzica by się przykleiło na stałe. My zmęczeni już ciągłym noszeniem zaczynamy wymyślać co jeszcze może pomóc tej Naszej Bidulce w gorszych chwilach. I jest! My na przykład wymyśliliśmy, że przecież Mi uwielbia oglądać różne teledyski czy ogólnie "muzyczkę" na YouTube. Więc siup, włączyliśmy i tak wspólnie oglądaliśmy to na co Syn akurat miał ochotę. Było bardzo miło, wszyscy zadowoleni, a Dziecię w szczególności. 

Byłoby wspaniale, gdyby nie to, że oczywiście obiecaliśmy sobie że oglądać z nim niczego nie będziemy, bo przecież  źle wtedy sypia, jest bardziej marudny i co najgorsze więcej bije, szarpie i tym podobne. Tak, tak... Dziecko chorujące w końcu zaczyna zdrowieć i wracają te wszystkie okiełznane przez nas wcześniej zachowania. I jest wielki zonk. Bo przecież my chcieliśmy dobrze, a wyszło jak wyszło i znowu przechodzić trzeba to samo, bo to teraz nie taka łatwa sprawa wytłumaczyć że już oglądać nic nie będziemy. Trzeba było pomyśleć wcześniej Drogi Rodzicu. 

Oczywiście ze zdrowienia Syna cieszymy się bardzo. I dzisiaj staraliśmy się zachować codzienny rytm dnia. Ale atrakcje także były! Matka farby, pędzle i karton wreszcie kupiła i było malowanie.
Malowanie... może to za duże słowo... tak około pięć minut zabawy (czytaj zainteresowania)  farbami i pędzlem, a potem dziesięć minut wkładania i wyciągania zamkniętych pojemniczków do pudełka :) Pierwsze koty za ploty.




Chyba największą radość z tego miałam ja :)

Brak komentarzy: