Kraków wezwał Nas niespodziewanie i dosyć nerwowo. Ale na szczęście okazało się, że nie jest tak źle jak wszyscy myśleliśmy, więc odetchnęliśmy z ulgą.
B. jak zawsze stanął na wysokości zadania. Można na Niego liczyć zawsze i wszędzie, a jeszcze do tego o nic prosić nie trzeba, sam wie... Wspaniałego Męża mam. Najlepszego!
Uśmiech Mi lekarstwem na wszystkie smutki i zmartwienia. Jego radość z zabawy na placu zabaw, gdzie coś nowego do odkrywania jest, więc tym bardziej udało się myśli odsunąć na bok, odetchnęliśmy wszyscy i głowy przewietrzyliśmy.
A Ciocia B. (najlepsza ciocia jaką można sobie wyobrazić, moja ciocia!) choć z Mi widuje się raz w roku, bo mieszka miliony kilometrów stąd, skradła Jego serce w minut kilka (z wzajemnością). Mamy nadzieję, że tych spotkań kiedyś będzie więcej, dłużej, częściej, bliżej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz