Facebook

środa, 22 maja 2013

godz. 5. 00

Co w niedzielę o godzinie 5. 00 robi każdy normalny człowiek? Smacznie śpi, bo wie że ma wolne i nareszcie może naładować baterie żeby mieć dużo energii na następny tydzień. 
Mi natomiast miał zupełnie inny plan na poranek niż my. 

Nasz Syn już jest specjalistą w dziedzinie - wspinaczka łóżkowo - kanapowa. Samodzielnie wchodzi i schodzi, więc jak niepostrzeżenie wyjdzie z pokoju to nie drżymy z obawy, że zaraz z czegoś spadnie.

W niedzielny poranek o godzinie 5. 00 Mi wierci się mrucząc coś pod nosem, wiedząc o co chodzi wyciągam cyca. Syn zjada, a ja myślę, że jeszcze przynajmniej do 7. 00 śpimy. 
Oj, jak bardzo się pomyliłam...
Mi otworzył oczy i zadowolony stwierdził "Tu" i zszedł z łóżka. Ja nie miałam zamiaru nigdzie się wybierać więc zostałam tam gdzie leżałam.
Nie minęła minuta jak synuś przywędrował z powrotem niosąc dwie najnowsze zdobycze (urodzinowe) wieżyczkę z obręczami i ludzika - majtka z dyliżansu statkopodobnego. Zakomunikował "Tu", więc pochwaliłam, że piękne zabawki przyniósł i zapytałam czy sobie żartuje, że ja mam teraz iść z nim budować wieżę i ludzikami się bawić. Mi odpowiedział oczywiście "Tu" pokazując palcem na drzwi, więc posłusznie, żeby Taty nie obudzić wyszliśmy z pokoju ( o godzinie 5. 05).
Zbudowaliśmy kilka razy wieżę na szczycie której ląduje kaczka, chowaliśmy i wyciągaliśmy ludziki z dyliżansu statkopodobnego i w końcu na dyliżansie jeździliśmy po (prawie) całym domu.
Około godziny 6. 20 Mi przyszedł, a właściwie prawie przybiegł do mnie żeby się przytulić (ostatnio ma taką fazę i jest to niezwykle miłe i rozczulające). 
Przytuleni chwilę posiedzieliśmy, Mi zamknął oczy! I to był ten cudowny znak, że możemy wrócić do łóżka i jeszcze się zdrzemnąć. Spaliśmy chyba do godziny 9. 00!! :)
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)









Brak komentarzy: