Facebook

niedziela, 21 kwietnia 2013

tata w akcji

Gdyby nie mój mąż nie mogłabym robić tego co robię. Od 5 miesięcy dwa dni każdego tygodnia oddaje całkowicie mnie i Mi. Ponieważ ja nie mam prawa jazdy (aż wstyd się do tego przyznać) jedzie 200 km. Gdy po ok 3 godzinach dojedziemy idę prowadzić zajęcia, a B. w tym czasie siedzi w pokoju, a właściwie w klitce i zajmuje się synem. Ja przychodzę mniej więcej co 2,5 godziny aby nakarmić Nasze dziecię. Tak spędzamy niespełna 8 godzin, następnie pakujemy się do samochodu i jedziemy 20 km aby w dogodnych warunkach spędzić noc. Rano pakujemy się do samochodu i jedziemy 20 km do mojej pracy. Tam podobnie jak poprzedniego dnia Mi i B. siedzą w klitce (chyba, że wyjdą na spacer), ja prowadzę zajęcia i wieczorem dla odmiany pakujemy się do samochodu i pokonujemy 200 km żeby znaleźć się w domu.



B. jest wyjątkowy. Nie znam nikogo kto robi coś podobnego. Przecież mógłby powiedzieć, że:
"Nie będę z Tobą nigdzie jeździł", "To nie ma sensu", "Nie opłaca Nam się to zupełnie"...
Są oczywiście gorsze dni gdy już jesteśmy tym wszystkim zmęczeni, ale B. wiedząc jak wiele ta praca dla mnie znaczy robi wszystko żebym mogła spełniać się zawodowo.


Stąd wiem, że mężczyzna jest w stanie doskonale zająć się dzieckiem: przewinąć, umyć, uspokoić, bawić się  i wygłupiać jak nikt inny, uśpić i wiele wiele innych. Obserwując Mi widzę, że dzięki temu, że B. od samego początku chciał wszystko przy Nim i z Nim robić, nie ma żadnego problemu gdy ja wychodzę na tak długo. Nie zaobserwowaliśmy "lęku separacyjnego". Bo przecież jeżeli Tata podobnie jak Mama od samego początku JEST to czego miał się bać?



Dziękuję. Kocham.




Brak komentarzy: